"Boris Niemcow — prowincjusz z Niżnego Nowogrodu" - przypominamy tekst Grzegorza Przebindy o Borysie Niemcowie, opozycyjnym rosyjskim polityku, skrytobójczo zamordowanym 27.02.2015 roku.

Boris Niemcow — prowincjusz z Niżnego Nowogrodu (1997)

Kawałek racjonalnej Rosji

W wydanej ostatnio książce Prowincjusz Boris Niemcow, niedawny gubernator niżegorodzki, a potem wicepremier rządu Federacji Rosyjskiej stwierdził, iż w Rosjanach siedzi „niewolnicza świadomość". Być może nawet mocniej niż w innych narodach. Dodał też, iż w ojczyźnie carycy Katarzyny II, w kraju Lenina i Breżniewa, miała zawsze miejsce tak zwana „selekcja negatywna". Buntowników i wolnomyślicieli likwidowano tu fizycznie, dlatego ich liczba zmniejszała się dramatycznie wraz z upływem wieków. Na ich miejsce systematycznie przychodzili ludzie o duszach oportunistycznych.

Jednak konkluzja Niemcowa, gdy chodzi o przyszłość Rosji, była optymistyczna: „Teraz w naszym narodzie powinna się dokonać regeneracja wolnego myślenia. Dzieci, które się urodziły w ostatnich latach, są już inne. Patrzę na swoją córkę. Ma dwanaście lat. Ma już swoje miejsce, swoje poglądy, może się nie zgadzać, spierać, zupełnie nie rozumie, jak cudza opinia może uzyskać przemożny wpływ na całe społeczeństwo... Należy więc do pokolenia, które może żyć w wolnym kraju". Uważny czytelnik książki Niemcowa może dojść do wniosku, że do takiego pokolenia nowych ludzi należy sam jej autor. Zwięzła książeczka ma charakter aforystyczny i składa się z pięciu części zatytułowanych kolejno: O sobie, O ludziach, Społeczeństwo i państwo, Persony, Świat wokół mnie. Publikacja nie ma charakteru postmodernistycznego (Niemcow nie jest w końcu byłym komunistą, któremu by się zawalił optymistyczny obraz świata), lecz przeciwnie, stanowi niemal poglądowy wykład optymistycznego racjonalizmu. I tak jednak można ją czytać zarówno od początku, jak i od środka, a nawet od końca. Każdy fragment bowiem jest autonomiczną i zamkniętą cząstką, ale dopiero po lekturze całości wyłania się to coś, co można nazwać „światopoglądem Niemcowa". Do światopoglądu dociera się jednak poprzez biografię.

 

Skąd przyszedł?

Jak to dobrze, pomyśli sobie niejeden czytelnik, że 38-letni Boris Niemcow nie ma żadnej partyjno-czynowniczej przeszłości. Boris Jefimowicz z wyraźną niechęcią wspomina natomiast, że taką właśnie przeszłość miał jego ojciec, który jednak nie zajmował się wychowaniem syna („Ojciec był wolnym człowiekiem, z nami nie mieszkał"). Niemcow urodził się w październiku 1959 w Soczi nad Morzem Czarnym. Po przeprowadzce nad Wołgę i Okę studiował nauki fizyczne na Uniwersytecie w Gorkim (dziś słynny, głównie dzięki niemu, Niżny Nowogród), a od 1981 roku pracował tam jako młody naukowiec. Pracę doktorską obronił w wieku 26 lat, a do habilitacji nie doszło tylko dlatego, że już w roku 1991 został tak zwanym „przedstawicielem Prezydenta w obwodzie Niżegorodzkim", aby następnie zostać wybranym na gubernatora tego okręgu. Od wiosny tego roku jest jednym z kilku wicepremierów rządu Federacji Rosyjskiej, a jego nominacja dokonała się na wyraźne życzenie Borisa Jelcyna. Trzeba tu dodać, że Niemcow nigdy Jelcynowi nie schlebiał, a nawet był organizatorem kampanii zbierania podpisów przeciwko wojnie w Czeczenii, czym przysłużył się — obok generała Aleksandra Lebiedzia oraz premiera Wiktora Czernomyrdina — dla dzieła zakończenia tej najkrwawszej kampanii w historii postkomunistycznej Rosji. Doczekał się za to zresztą przygany Aleksandra Korżakowa, który w ostatnio opublikowanych wspomnieniach uznał tę akcję za nielojalność wobec Matuszki-Prezydenta. Niemcow za to zauważył, iż Jelcyn zawsze zaczynał odczuwać niedomagania, gdy się tylko dowiadywał, że Korżakowa nie ma obok". Pomimo to Prezydent — który po odsunięciu swego Anioła Stróża, a zarazem po udanej operacji na sercu jest najwyraźniej w dobrej formie — uznał za stosowne wziąć Niemcowa do rządu, aby wzmóc tam reformatorski nurt reprezentowany przez Anatolija Czubajsa i Wiktora Czernomyrdina. Zadanie Niemcowa jest niezwykle trudne nie tylko ze względu na korupcję rosyjskiej gospodarki i polityki, lecz również dlatego, iż oczekiwania społeczne wcale nie są przychylne wobec reformatorów. Nasz Leszek Balcerowicz, pomimo że w Polsce z jego oczerniania nadal żyje zarówno kasta zawodowych polityków, jak również znaczna rzesza bezinteresownych obrońców polskiego ludu, powinien się bardzo cieszyć, że nie jest na miejscu Czubajsa. Jego pry­watyzację rosyjski naród ochrzcił przecież mianem „prichwatyzacji" (czyli złodziejstwem), a na prowincji — jak pisze w swym Prowincjuszu sam Niemcow — imieniem „Czubajs" wabi się wyliniałe kocury. Niemcow zdaje sobie sprawę, że rola reformatorów w „okrutnej Rosji" nigdy nie była godna pozazdroszczenia: „Rosja to okrutny kraj. I nie wybacza ona ludziom nawet tego dobra, które chcieli dla niej uczynić. Dlaczego? Nie wiem. Być może dlatego, że Rosja jest zarówno europejskim, jak i azjatyckim krajem... Stąd pewni sukcesu mogą być jedynie konserwatyści, a reformatorzy — mogą być pewni odejścia, stąd zygzakowaty rozwój kraju". Jednak, wierząc w to, że zygzakowaty rozwój Rosji zakończy się wraz odejściem tego stulecia, Niemcow pośród swoich autorytetów wymienia rosyjskich wybitnych reformatorów: Piotra I, Aleksandra II i Piotra Stołypina. Gdy do tej listy dodaje nazwiska Aleksandra Sołżenicyna i Andrieja Sachrowa, to tym samym daje do zrozumienia, że nie jest mu obca zasada „polityki moralnej". Polityka, jego zdaniem, może być zarówno moralna, jak i niemoralna, a wcale nie zależy od jakiejś nieuchronności, lecz wyłącznie od moralnego stanu konkretnego polityka.

Niemcow a Czechow

Książka Niemcowa dlatego jest tak pasjonująca w lekturze, że wyraźnie z niej przebija zakorzenienie autora w rosyjskiej kulturze i historii. Co ciekawe, ulubionym pisarzem Niemcowa jest Anton Czechow, który — z czym wypada się zgodzić — „głęboko wniknął w rosyjską duszę". Czechow zarazem — wbrew tradycji Dostojewskiego, Hercena i Tołstoja — nigdy nie był ideologiem ani w sprawach religii, ani w sprawach polityki. W dziedzinie religijnej uważał, iż „pomiędzy «jest Bóg» a «nie ma Boga» leży ogromne pole, po którym z wielkim trudem chodzi prawdziwy mędrzec. Rosjanin zna tylko jedną z tych skrajności, środek jest dla niego nieinteresujący, i zwykle nie wie on niczego albo wie bardzo mało". Niemcow zaś jako „prowincjusz", któremu udało się przezwyciężyć idealistyczną niemoc „prowincjuszy Czechowa", jest właśnie rzadkim w Rosji człowiekiem środka. Czy mu się uda? Wbrew paseistycznej tradycji Czechowowskich Trzech sióstr już mu się udało dokonać wielkiego reformatorskiego dzieła w Niżnym Nowogrodzie. Jako podróżnik sam miałem okazję w grudniu 1996 roku oglądać na własne oczy efekty jego pracy, a ostatnio z prasy dowiadujemy się o kolejnych wielkich inwestycjach Fiata w gościnnym mieście nad Wołgą i Oką. Realizując marzenie „trzech sióstr", Niemcow dojechał również do Moskwy. Szkoda, że jego książka została zakończo­na w styczniu 1997 roku i nie opowiada już o tym nowym fragmencie jego działalności. Jednak z obrazów rosyjskiej telewizji oglądanej za pośrednictwem kabla w Krakowie odnoszę nieprzyjemne wrażenie, iż jego impet natrafił w Moskwie na znaczny opór nomenklatury. Może to jednak tylko złudzenie? W polityce bowiem Niemcow kieruje się pozornie tylko paseistyczną intuicją: „Poczucie losu, nieuchronności jest u mnie absolutne. Nie wiem, co będzie ze mną jutro, i jestem gotów na wszystko. Życie — to chaotyczny proces... nie uważam się za jednostkę wpływającą na bieg dziejów, jak często myślą inni politycy. Jestem ziarnkiem piasku, być może nie najmniejszym w tym oceanie nieuchronności, ale — mimo wszystko — ziarnkiem piasku. Ono może stawiać opór w detalach, ale globalnie nie może zmieniać życia i losu".

Rosyjskie persony

Jeżeli ktoś chciałby z tej książki zaczerpnąć trochę informacji o ludziach z rosyjskiego świecznika, to powinien przede wszystkim sięgnąć do rozdziału Persony. Niemcow, jeżeli tylko chce, umie jednym wartkim pociągnięciem pióra określić jakość prawie każdego napotkanego charakteru ludzkiego. Gorbaczow to „historyczna postać", przypominająca przedmiot, który się znalazł „na oceanicznej fali", „zupełnie niczego nie rozumie w ekonomice", ale mimo to dla historii ma takie zasługi, że w przyszłości będzie się go „dobrze pamiętać". Jelcyn — to „prawdziwy rosyjski car", na dodatek „dobry", „niepamiętliwy". Ukaz nr 1400 z 22 IX 1993 roku o wprowadzeniu wojska do Białego Domu był jego błędem i musiał się zakończyć przelewem krwi, przed czym Niemcow bezskutecznie go przestrzegał. W latach 1994-95 Jelcyn przemienił się w „starego wilka" i „zleniwiał", jeśli „w ogóle tak można mówić 0n carze". W Berlinie, gdy dyrygował orkiestrą, zachował się „bardzo źle, potwornie". Za tę zmianę w charakterze Jelcyna Niemcow obwinił przede wszystkim „otoczenie" z Korżakowem w jego centrum, którego wielkość i upadek mają „charakter głęboko rosyjski": „Na Rusi byli zawsze nie tylko formalni rządcy, posiadający status i pozycję, lecz również rządcy nieformalni. Był Griszka Rasputin. A teraz posiadamy swego rodzaju kolektywnego Rasputina. Jest ich wielu, ale zarazem są niczym. Griszka przecież był człowiekiem nietuzinkowym, swoistym talentem. Takich ludzi w otoczeniu aktualnego cara jest mimo wszystko malutko". O Czernomyrdinie czytamy, że przy całej ociężałości i niezdecydowaniu jest on pragmatykiem i przede wszystkim wie „jak robić", a nie „co robić?". Łużkow to „cieszący się życiem, niepijący człowiek", który postawił sobie pomnik w postaci cerkwi Chrystusa Zbawiciela, co zresztą Niemcow — wbrew wielu rosyjskim i polskim obrońcom demokracji — poczytuje mu za chwałę. Lebiedź natomiast, któremu Rosja zawdzięcza wygaszenie konfliktu w Naddniestrzu i w Czeczenii, nie ma pojęcia o sprawach ekonomicznych i dlatego miota się pomiędzy liberałem Najszulem a etatystą Głazjewem. Czubajs — to „jeden z najbardziej utalentowanych polityków Rosji", a Żyrynowski — to „mądry człowiek z klinicznymi odchyleniami", który jest niebezpieczny dla Rosji, ale zarazem zawsze będzie tu miał swoje dziesięć procent.

Od Niemcowa dowiadujemy się też kilku ciekawych rzeczy o politykach zachodnich: Margaret Thatcher „nienawidzi urzędników w Brukseli", a Bill Clinton to „sympatyczny człowiek, dla którego liczą się tylko trzy wartości: wolność słowa, wybory i prywatna własność". Tymczasem Soros, który bardzo wiele pomógł Niżnemu Nowogrodowi, „jest dla rosyjskiego narodu osobowością całkowicie niezrozumiałą" i stąd wynikają — dodajmy przecież, że nie tylko w Rosji — „wszystkie te idiotyczne posądzenia, że jest agentem". Tymczasem jest on tylko „głosicielem wyższości praw konkretnego człowieka nad prawami społeczeństwa" i urzeczywistnianiu tej idei poświęca swe życie i pieniądze. Prawie wszystkie opinie Niemcowa, podobnie zresztą jak prawie cała jego książka, zawierająca wiele głębokich myśli na temat technologii i psychologii władzy, istoty demokracji, kwestii „duszy rosyjskiej", która ma charakter dynamiczny i może się zmieniać również na korzyść, budzą zaufanie czytelnika.

Niemcow a kwestia polska

Skoro jednak Niemcow wszystko tak dobrze zrozumiał, to może należy dojść do wniosku, że zgodnie z prawem „selekcji negatywnej" nie ma on żadnych szans na dalszą polityczną karierę w Rosji? Na szczęście lub niestety tak nie jest. Niemcow w niektórych swoich opiniach jest typowym dziecięciem sowieckiej epoki, ale na szczęście to daje mu pewne szanse w dalszej politycznej karierze w Rosji. O 9 maja mówi, że jest to święto tak wielkie, iż w tylko głupcy mogą się w tym dniu nie cieszyć... O katolickich i protestanckich kościołach powiada, że są obce duchowi rosyjskiemu. O Amerykanach mówi, że są przesiąknięci duchem imperializmu... Niestety i na szczęście — może takie właśnie opinie umożliwią mu w Rosji dalszą karierę? O rozszerzaniu NATO na wschód Niemcow nie mówi nic, co zresztą jest bardzo pocieszające, gdyż widocznie ten problem nie zaprząta uwagi ludzi jego pokroju. A przynajmniej zaprząta nie na tyle, aby się w tej kwestii wypowiadać, gdy nikt nie pyta.

A co mówi o nas, o Polakach? Nic, ale to nic, absolutnie ani jednego słówka... Czy to dobrze, czy źle, ale nie istniejemy dla niego. Gdy go ktoś pyta, co jest piękne, to odpowiada następująco: „Pięknie jest na przykład, gdy się patrzy z nabrzeża wysokiej Wołgi nocą na rzekę. (...) Pięknie jest w Paryżu. Czuje się tam oddech czasu: zarówno przeszłego, jak i teraźniejszego. (...) Pięknie jest w Salzburgu. W klasztorze św. Makara też jest bardzo pięknie". Dodajmy rosyjskiemu premierowi do tej listy jeszcze Kraków, a wielu, którzy widzieli wszystkie wymienione przez niego cuda, zgodzi się, że przynajmniej to jedno polskie miasto mógłby znaleźć się w „katalogu Niemcowa".

Grzegorz Przebinda, Zaułki Mistrza Wolanda, Oficyna Literacka, Kraków 2000,  ss. 207-213.

Data opublikowania: 05.03.2015
Osoba publikująca: Bartosz Gołąbek